Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2017

O tym dlaczego warto adoptować zwierzaka

Jedno z pierwszych zdjęć w naszym domu Zanim zdradzę Wam co knuję w najbliższym czasie muszę napisać o jednej z najlepszych decyzji jakie podjęłam te kilka miesięcy temu. Zawsze bałam się odpowiedzialności jaką niesie posiadanie zwierzaka, który przecież zostanie z nami nawet kilkanaście lat i będzie od nas całkowicie zależne. Miałam przed oczami te sytuacje kiedy zwierzę jest chore a mnie nie stać na leczenie, albo kiedy umiera a mnie łamie się serce. Najgorsze jednak byłoby gdybym musiała zwierzaka oddać, bo np. nie mogłabym zabrać go ze sobą tam gdzie się przeprowadzę. Ten fatalizm spowodowany był głównie tym, że nigdy nie było w moim domu psa ani kota, a chomik, o którego wybłagałam rodziców żył tylko rok i bardzo przeżyłam jego śmierć. To wydaje mi się teraz śmieszne. Przecież tyle osób ma zwierzęta. Ja się bałam, że zawiodę to małe stworzenie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Bardzo często robię za kocią leżankę Całkiem niespodziewanie pozbyłam się tych wątpliwości dzięk

Przychodzi do mnie klient - czyli kilka wspomnień z pracy w biurze

Trochę żałuję, że nie potrafiłam się spiąć podczas tych 8 miesięcy i napisać czasami co tam u mnie w pracy. Teraz nie jestem w stanie odtworzyć wszystkich ciekawych sytuacji jakie mnie spotkały. W biurze zwykle było spokojnie, ktoś przyszedł zapytać o ofertę, czasami ją kupił. Pisałam mnóstwo maili po angielsku. Od czasu do czasu odbierałam telefon. Zdarzało mi się samodzielnie przygotowywać programy i organizować wycieczki. Praca jak każda inna. Od 9 do 17 od poniedziałku do piątku prawie codziennie to samo. Chyba, że akurat coś się działo i trzeba było gasić pożary. Chciałabym napisać o tym czego się nauczyłam przez te 8 miesięcy. I nie chodzi o to, że nauczyłam się sprzedawać wczasy na MerlinX'ie czy współpracować z ludźmi z branży. Nauczyłam się paru rzeczy o sobie i paru rzeczy o pracy w biurze, których nie dostrzegłam poprzednio. Popełniłam kilka błędów własnych, które na szczęście nie mają wielkich konsekwencji, prócz straconej szansy na dodatkowy zarobek. Choć to może je

Poranne nawyki

Na jednym z kilku blogów, które zdarza mi się czytać, przeczytałam o ludziach, którzy potrafią zrobić całą Wigilię i mieć czystą kuchnię. Tak się składa, że żyłam z taką osobą pod jednym dachem przez 24 lata. Moja babcia potrafiła ogarnąć totalny armagedon i to w przejściowej kuchni, po której biegało najpierw jej 3 dzieci i mąż a w końcu 3 wnucząt i czasami 2 prawnuczki i nie raz dzieci sąsiadów. I jeszcze zdążyła obejrzeć* "Modę na sukces", "Klan" i "M jak Miłość", zawsze wyglądać co najmniej dobrze i świeżo... *tu mam na myśli usiąść i skupić się tylko na oglądaniu, a nie "oglądać" zmywając naczynia i mieszając zupę na jutro jednocześnie To frustrujące zważywszy, że ja robiąc sałatkę z 3 składników mam bałagan w kuchni jakbym robiła Wigilię (dlatego nie robię sałatek). Co więcej nie zawsze wyglądam dobrze i świeżo. Właściwie to wciąż szukam sposobu na to, jak wyglądać z rana jak człowiek. Przy czym ranek kończy się dla mnie w momencie k

Siedemset osiemdziesiąt jeden

Mądrzy ludzie zbadali, że człowiek jest w stanie utrzymywać relacje z 150 osobami na raz. To dużo osób, gdybyśmy chcieli je zmieścić w jednym pokoju. I jednocześnie malutko, patrząc ile osób mamy w znajomych na Facebooku.  Osobiście mam 781 znajomych na Facebooku. Liczba, która robi wrażenie, albo przeraża, jeszcze innych nie rusza. Zależy kto jak na to patrzy. Kiedy udostępnię coś to reaguje na to zwykle kilka - kilkanaście osób. Często te osoby się powtarzają, choć nie zawsze. Nigdy nie dodaje osób, których nie znam, albo znam tylko z widzenia. Dostaje mnóstwo zaproszeń od ludzi, których kojarzę, którzy gdzieś ze mną byli tylko raz, albo mamy po prostu wspólnych znajomych. Nie przyjmuję ich, bo i tak nie widzę postów 90% moich znajomych. Facebook sam mi wybiera kogo mam widzieć, a kto jest mniej interesujący. Po tym jak reaguje na posty innych, często też po tym z kim rozmawiam na Messengerze wie kto jest teraz w kręgu moich 150 osób, z którymi utrzymuję relacje. To straszne,

Wracam na bloga

Dawno tu nie zaglądałam. Miałam wielkie plany o których pisałam w poprzednich postach i w zasadzie nawet nie zaczęłam ich realizować. Nie będę się tłumaczyć dlaczego nie pisałam przez tyle miesięcy. Powiem tylko, że tak jak już wspomniałam nie potrafię skupić się na wielu rzeczach na raz, a w ostatnim czasie miałam na głowie własny ślub i wesele a praca w biurze podróży (którą podjęłam na 8 miesięcy) sprawiała, że nawet w weekendy ciężko mi było coś z siebie wykrzesać. Moja kreatywność zostawała za drzwiami biura, czasami jej resztki realizowały się w organizacji wesela. Porzuciłam nie tylko pisanie bloga, ale też nie bardzo miałam czas na bycie przewodnikiem, uczestniczeniu w życiu miasta, czy na poszerzanie mojej wiedzy. Czy zatem ten czas był stracony?  Od lutego skupiłam się na rzeczach "rozsądnych" m.in. na pracy, która dawała mi stały dochód i prawo do urlopu, L4 itp. Tym razem miałam wolne dwa dni w tygodniu, dzięki temu nie wykończyłam się po dwóch miesiącach jak p

Łączna liczba wyświetleń