Przejdź do głównej zawartości

Posty

Matura? Phi... pikuś.

Nadszedł ten piękny czas w roku kiedy wszystko zakwitło, a na ulicach pojawili się młodzi ludzie w przysłowiowych białych bluzkach i granatowych spódnicach lub spodniach. Maj, kwiaty i maturzyści. Co roku wszyscy żyją tym co pojawia się w arkuszach egzaminacyjnych, szczególnie na języku polskim i matmie. Nawet jak zdali maturę lata temu nie uciekną przed pomrukiem społeczeństwa, że znowu „Lalka” albo „Dziady” na wypracowaniu, a w jednym zadaniu na matematyce był błąd. Zestresowanych abiturientów probuje się pocieszać tekstami „matura to bzdura”, „na studiach co semestr będziesz miał gorzej niż maturę”, „spróbuj coś załatwić w urzędzie to matura wyda Ci się banałem” itp. Osobiście się z tym nie zgadzam! Egzaminy maturalne przynajmniej te, które są obowiązkowe z zasady mają być łatwe do zdania przez przeciętnego absolwenta szkoły średniej. Uczeń trójkowy powinien bez problemu osiągnąć te 30% i zdać maturę. I z tym się zgodzę, że to pikuś. Jak ktoś cokolwiek ze szkoły wyniósł to pora
Najnowsze posty

Może najpierw zdobądź doświadczenie...

Ostatnio rzadko wchodziłam na grupę dla branży turystycznej. Czasami jednak lubię poczytać komentarze pod niektórymi postami. Szczególnie wtedy kiedy ktoś zadaje ciekawe pytanie i czeka na jeszcze ciekawsze odpowiedzi. Tym razem pytanie nie było dziwne ani głupie. Nie czuło się też, że osoba która je zadaje nie ma pojęcia o czym pisze. Mimo to wśród komentarzy jak zwykle pojawiło się coś co mnie rozwaliło: „Może lepiej z najpierw zdobyć doświadczenie a potem brać się za organizację czegokolwiek?”  Czujecie tą ironię? Najpierw zdobądź doświadczenie a później zacznij coś robić. Zadałam więc pytanie, bo nie wytrzymałam, jak to zrobić? Jak zdobyć doświadczenie nie robiąc czegoś po raz pierwszy? To jedna z tajemnic wszechświata której ciągle nie potrafię rozwikłać. Wiele osób uśmiało się z mojego pytania. Ale mam wrażenie, że raczej przyznali mi rację. Ktoś napisał, że można wcześniej sobie gdzieś pojechać, zobaczyć na własne oczy, sprawdzić. Można, ale wciąż uważam, że to nie jest doświ

Nowy rok, nowa ja? Jesteś tego pewna?

Przychodzi taki czas w roku, bardzo magiczny czas, kiedy wszyscy stają się lepszą wersją siebie, zmieniają swoje życie natychmiast, podejmują się wyzwań, które wymagają niezwykłej motywacji. Zaczynają oszczędzać pieniądze, jeść zdrowo, ćwiczyć na siłowni, czytać książki, uczyć się języków obcych, przechodzą metamorfozę wizerunkową itp. Trwa to tak mniej więcej od 1 do 20 stycznia... Osobiście bardzo podziwiam, szczególnie tych, którzy nie zakończyli robienia noworocznych postanowień na ich spisaniu, bo jeśli faktycznie chociaż spróbowali przez kilka tygodni coś zrealizować, kupili ten karnet na siłkę i poszli dwa razy, czy wypożyczyli książkę to i tak zrobili więcej niż niektórzy przez całe życie. Pytanie jednak, czy ma sens robienie postanowień na Nowy Rok i wcielanie ich w życie od razu, wszystkie na raz? Do tego mam wątpliwości, czy wypisanie celu, bez wyznaczenia sobie do niego drogi i wyobrażenia co się stanie jak go osiągnę, ma w ogóle sens. Większość z nas to „nowe życie”

Moje podsumowanie cz.II

Wcale nie czuję się lepiej, ale czas uporać się z tym podsumowaniem. Obiecałam drugą cześć i proszę bardzo, oto ona. Pierwszą zakończyłam na naszym ślubie. To był koniec września więc został mi jeszcze cały kwartał do podsumowania. Żeby Wam się lepiej czytało, wrzucam jeszcze jedno zdjęcie ślubne... albo 3;) Po ślubie wróciłam do rzeczywistości już w październiku kiedy dowiedziałam się, że od listopada koniec mojej biurowej przygody i muszę szukać pracy. No cóż... to było do przewidzenia. Zaczęłam więc szukać pracy, ale jakoś tak bez przekonania. Aktualizacja CV niewiele dawała. Słałam gdzie się dało i szczerze mówiąc nic z tego nie wyszło. Tylko kilka firm w ogóle odpisało cokolwiek na moje aplikacje. Jedna nawet zaprosiła mnie do pierwszego etapu rekrutacji. Nie dane mi jednak pracować w Ikea ani w sklepie z zegarkami, inne biura podróży też mnie nie chciały na zimę. No cóż chyba za słabo szukałam. Całą winę ponoszę ja. Tak szukałam tej roboty, żeby jej nie znaleźć, teraz j

Moje podsumowanie cz.I

Miałam nie robić go wcale. Nie mam jakoś w tym roku na to siły, by zrobić to porządnie, tak by wyciągnąć jakieś wnioski. W Sylwestra wyłączyłam Internet i zajęłam się zabawą. W Nowy Rok też wolałam zająć się czymś innym. Jestem od kilku dni chora. Dziś cały dzień walczę z gorączką. Jednak to dziś chce podsumować cały ubiegły rok, dwudziesty piąty rok mojego życia.  Wszystko przez to, że mam urodziny w pierwszych dniach roku. Zawsze jakoś tak bardziej się skupiam nie na noworocznych postanowieniach, a na celach na kolejny rok życia. Właśnie dziś ukończyłam 26 lat. Wciąż dla wielu jestem "gówniarą", ale kiedy myślę o swoich wyobrażeniach z dzieciństwa o tym kiedy będę dorosła to ten wiek był dla mnie niewyobrażalny. Jakoś tak zawsze planowałam wszystko do 25 r.ż. ;) A tu niespodzianka! Już ten symboliczny dla mnie jako dziecko rok właśnie minął. Czy jestem przez to bardziej dorosła niż rok temu? Uśmiejecie się, ale chyba tak. Przekroczyłam taką psychologiczną granicę, która

Nie ma nic za darmo, ale może być bezpłatne

Nie raz słyszę, że nie da się czegoś zrobić bez pieniędzy. Ludzie mówią, że nie robią czegoś, bo ich na to nie stać. Widzą tylko przeszkody: nie nauczę się fotografii, bo nie stać mnie na kurs; nie ćwiczę, bo mnie nie stać na trenera, ani na siłownię; nie rozwijam się, bo szkolenia są drogie, no i to strata pieniędzy. Wymówki na każdym kroku. Zwykle komentarze tego typu zostawiają internauci pod filmami, artykułami i grafikami zachęcającymi do zmiany w życiu. Z jednej strony chcą coś zmienić więc obserwują tych co coś zmienili, ale ciągle mają wymówkę, że "normalnego człowieka na to nie stać" i wyliczają im ile to musiało kosztować jak choćby pod jednym z ostatnich filmów Pauliny z Mówiąc Inaczej...  To prawda. Wiedza jest droga, rozwój osobisty też. Wynajęcie trenera, zapisanie się na siłownię, czy na kurs, zakup książki to wszystko kosztuje. Nie każdego na to stać. Mnie w tej chwili też nie stać, mam inne wydatki. Zarobię pieniądze to zainwestuje w kolejny kurs, karnet n

Nie umiem składać życzeń ;)

Moi drodzy, Bardzo długo zastanawiałam się co napisać z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Miałam pomysł nagrać życzenia w postaci filmiku, ale ze względu na spuchnięte dziąsło i ochrypłe gardło zrezygnowałam z tego pomysłu. Może za rok. Myślałam o napisaniu czym dla mnie są te święta, ale mam bardzo radykalny pogląd, który mało kto rozumie, o czym przekonałam się na Twitterze (szczęśliwie dyskutowały tylko kulturalne i całkiem sympatyczne osoby). Miałam też w ogóle nie pisać o świętach, bo nie lubię za bardzo w te dni udzielać się w mediach społecznościowych. Postanowiłam jednak złożyć wszystkim życzenia tu, na blogu. Musicie mi wybaczyć, że nie są tak piękne jak bym chciała. Dochodzę do wniosku, że dopiero się uczę składać życzenia. Zawsze nie lubie momentu dzielenia się opłatkiem, bo brakuje mi słów, a suche „Wesołych Świąt” mnie nie urządza. To samo zresztą mam kiedy składam życzenia urodzinowe. Jeszcze jak jestem wśród najbliższych to jakoś mniej mi to przeszkadza. Nie lubię

Łączna liczba wyświetleń