Przejdź do głównej zawartości

O tym dlaczego warto adoptować zwierzaka

Jedno z pierwszych zdjęć w naszym domu

Zanim zdradzę Wam co knuję w najbliższym czasie muszę napisać o jednej z najlepszych decyzji jakie podjęłam te kilka miesięcy temu. Zawsze bałam się odpowiedzialności jaką niesie posiadanie zwierzaka, który przecież zostanie z nami nawet kilkanaście lat i będzie od nas całkowicie zależne. Miałam przed oczami te sytuacje kiedy zwierzę jest chore a mnie nie stać na leczenie, albo kiedy umiera a mnie łamie się serce. Najgorsze jednak byłoby gdybym musiała zwierzaka oddać, bo np. nie mogłabym zabrać go ze sobą tam gdzie się przeprowadzę. Ten fatalizm spowodowany był głównie tym, że nigdy nie było w moim domu psa ani kota, a chomik, o którego wybłagałam rodziców żył tylko rok i bardzo przeżyłam jego śmierć. To wydaje mi się teraz śmieszne. Przecież tyle osób ma zwierzęta. Ja się bałam, że zawiodę to małe stworzenie i nigdy sobie tego nie wybaczę.

Bardzo często robię za kocią leżankę

Całkiem niespodziewanie pozbyłam się tych wątpliwości dzięki dziewczynom ze ślubnego forum, z którymi gadam na czacie prawie bez przerwy. Ich zwierzaki pojawiały się co chwila w naszych rozmowach. W końcu zapragnęłam mieć swojego futrzaka tak jak wtedy kiedy byłam mała i błagałam mamę o pozwolenie na chomika. Tym razem postanowiłam się nie ograniczać do małego terrarium lub klateczki. Po przeanalizowaniu mojego trybu życia i konsultacji z moim ukochanym zdecydowałam, że chce kota. Miałam sporo obaw. Przede wszystkim bałam się, że moja alergia się uaktywni. Postanowiłam jednak spróbować. Ł💗 znalazł na OLXie półrocznego srebrnego kocurka. Kot był już wykastrowany i podobno pilnie szukano mu domu. Niestety ktoś kto go oddawał nie był poważny i po tygodniu zwodzenia nas powiedział, że kocurek nie nadaje się do adopcji. Ogłoszenie dalej wisiało... Trochę się podłamałam, bo zakochałam się w tym kocie. Na szczęście (albo i nie) na świecie nie brakuje takich kotów szukających domów.
Romantyczne klimaty 
 Ł💗znów znalazł ogłoszenie, tym razem była to kotka o imieniu Marlenka. Jak tylko zobaczyłam zdjęcia tej kici zapragnęłam ją poznać. Tym razem trafiliśmy na p. Agnieszkę z Fundacji Felis, która prowadzi dom tymczasowy w Lubartowie. Na co dzień ratuje koty i pomaga im znaleźć nowe domy stałe. Zanim powierzyła nam Marlenkę musieliśmy kupić wyprawkę zgodnie z listą, którą nam przesłała. Moment kiedy przywiozła nam kotkę był bardzo emocjonujący. Zanim podpisaliśmy umowę adopcyjną długo rozmawialiśmy. Pani Agnieszka obserwowała nas i kotkę czy się dogadamy. Sprawdziła wszystko osobiście, dała nam mnóstwo rad i przypomniała, że mamy jej meldować jak tam Marlenka się czuje i jak my się sprawujemy jako jej opiekunowie. Przy okazji mamy tą pewność, że w razie czego mamy w niej pomoc. Nawet jeśli życie zmusiłoby nas do rozstania się z kotką to ona nam pomoże zorganizować to tak, by trafiła w dobre ręce. Ja jednak nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Marlenka pokochała nas, a my ją i nie wyobrażam sobie życia bez niej. 

Marlenka testuje siatkę zabezpieczającą balkon
Ogromnym plusem adopcji dorosłej kotki było to, że dostaliśmy ją wychowaną, wyleczoną i wysterylizowaną. Marlenka to kot wyjątkowy to pewne, ale jej szybka adaptacja w nowym domu i ogólnie dobre maniery zawdzięczamy pracy p. Agnieszki. Dla mnie, osoby początkującej, która w zasadzie nigdy nie mieszkała z kotem to było zbawienie. Szczególnie, że pracowałam i nie mogłam poświęcić nowemu domownikowi tyle czasu ile bym chciała. Na pewno nie poradziłabym sobie tak dobrze z kociakiem, którego trzeba wszystkiego uczyć, zwłaszcza trafiania do kuwety. Wiadomo, że kicia broi. Musieliśmy się pozbyć z domu większości kwiatów i nauczyć chować drobne przedmioty i jedzenie a także świeże pranie, żeby nie było całe w sierści. Zabezpieczyliśmy balkon i okna, żeby móc wietrzyć mieszkanie i nie szukać kici po całym osiedlu. Ja nauczyłam się, że już nigdy nie będę w toalecie sama.
Umywalka to świetny punkt obserwacyjny
Gdybym miała jeszcze raz wybierać kota na pewno wzięłabym takiego wyratowanego z opresji znajducha, który ma często mniejsze szanse na nowy dom, bo nie jest malutkim kociakiem, tylko dorosłym kotem. Wiadomo, że nie każdy będzie taki grzeczny i idealny jak Marlenka, ale wszystkie będą niesamowicie wdzięczne i przywiazane.

Paulina
Granie w planszówki już nigdy nie będzie takie samo

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maszyna do szycia potrzebna od zaraz!

Ostatnio szukałam narzuty na wersalkę. Na razie w celu jej przykrycia używam starego koca, ale jest on już bardzo zniszczony i czasami trzeba go zdjąć, żeby go uprać lub po prostu zmienić trochę wygląd pomieszczenia. Założyłam sobie budżet i przeszłam po sklepach z odpowiednim asortymentem. Niestety moje oczekiwania okazały się zbyt wygórowane. Nic mi się nie podobało! Pomijam już fakt, że mój budżet był wystarczający, żeby kupić coś w Pepco, ale już za niski, by zajrzeć do Home&you. Nawet w tych lepszych sklepach nie było niczego godnego uwagi i ceny widniejącej na metce. Miałam jeszcze możliwość przeszukania ciuchlandów, ale raz, że nigdy nie umiałam wyszukiwać niczego wartościowego w takich sklepach, a dwa nie bardzo podobała mi się perpektywa kupienia czegoś starego i śmierdzącego środkami, którymi spryskują rzeczy. To nie tak, że mam coś przeciwko używanym rzeczom. Wręcz przeciwnie. Wiekszość moich ubrań noszę po kimś i są to zazwyczaj moje najlepsze ciuchy, na które normalnie

Ten moment kiedy już wiesz co chcesz w życiu robić

Gdy byłam na praktykach w AIP Lublin, chodziłam z prezentacją o Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości do lubelskich studentów. Docelowo mieli być to studenci potencjalnie zainteresowani przedsiębiorczością, biznesem i innowacjami. Przyszli właściciele firm, dla których właśnie istnieje AIP. Częścią prezentacji, gdzieś na początku, było pytanie w stylu: Kto chce pracować dla kogoś a kto chce prowadzić własną firmę? Miało to pobudzić studentów do refleksji co chcą w życiu robić. Zwykle mało kto odpowiadał na to pytanie, choć wymagało tylko podniesienia ręki jak na głosowaniu. Nawet ludzie z V roku, stojący już u progu życia bez zniżek studenckich, mieli miny jakby nigdy się nad tym nie zastanawiali. Na początku był to dla mnie szok. Ja swoją wizję w jaki sposób chcę pracować mam od dziecka. I wiadomo, że życie mi te plany zweryfikowało, że zmieniły mi się kilka razy moje cele, że niektóre plany to pobożne życzenia, ale ja w danym momencie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć

Łączna liczba wyświetleń