Przejdź do głównej zawartości

Siedemset osiemdziesiąt jeden

Mądrzy ludzie zbadali, że człowiek jest w stanie utrzymywać relacje z 150 osobami na raz. To dużo osób, gdybyśmy chcieli je zmieścić w jednym pokoju. I jednocześnie malutko, patrząc ile osób mamy w znajomych na Facebooku. 


Osobiście mam 781 znajomych na Facebooku. Liczba, która robi wrażenie, albo przeraża, jeszcze innych nie rusza. Zależy kto jak na to patrzy. Kiedy udostępnię coś to reaguje na to zwykle kilka - kilkanaście osób. Często te osoby się powtarzają, choć nie zawsze. Nigdy nie dodaje osób, których nie znam, albo znam tylko z widzenia. Dostaje mnóstwo zaproszeń od ludzi, których kojarzę, którzy gdzieś ze mną byli tylko raz, albo mamy po prostu wspólnych znajomych. Nie przyjmuję ich, bo i tak nie widzę postów 90% moich znajomych. Facebook sam mi wybiera kogo mam widzieć, a kto jest mniej interesujący. Po tym jak reaguje na posty innych, często też po tym z kim rozmawiam na Messengerze wie kto jest teraz w kręgu moich 150 osób, z którymi utrzymuję relacje. To straszne, ale prawdziwe. Nie ogarniamy więcej osób. Ja czasami łapię się na tym, że jak jakaś koleżanka wyszła za mąż i zmieniła nazwisko, to już nie wiem kto to był i się zastanawiam pół godziny, skąd ja mam tą dziewczynę w znajomych. 
W moim życiu przewinęło się wiele osób i tak myślę, że ta liczba znajomych na Facebooku to może być połowa ludzi, którzy mieli na mnie jakiś wpływ. Wiadomo, że niektórzy po prostu nie mają Facebooka, inni mnie już nie pamiętają, jeszcze inni stwierdzili, że nie jestem im w żaden sposób potrzebna i zwyczajnie mnie nie zapraszają. Wiem, że są osoby, które mnie usunęły ze znajomych, bo nie utrzymywałam z nimi relacji. Swoją drogą nigdy nie próbowałam z nikim utrzymywać relacji na siłę. Jak ktoś chce to do mnie napisze. Bardzo rzadko piszę pierwsza, chyba że mam coś ważnego do przekazania. Z dzwonieniem jeszcze gorzej ;) czasami mi ciężko się przełamać by zadzwonić. Nie lubię dzwonić tylko po to, żeby poplotkować, wolę się spotkać. Rozmowy telefoniczne mnie stresują. Mam taką obawę, że zadzwonię w nieodpowiednim momencie. Podobno to przechodzi z czasem. Oby, bo przecież telefon wciąż jest podstawą w pracy i bez niego ciężko żyć. W szkole też raczej czekałam na zaproszenie do kółeczka. Nie odzywałam się jak ktoś o coś nie zapytał. Bardzo często stałam sama pod salą, bo bałam się, że zostanę odrzucona. Mimo to mam 781 znajomych na Facebooku. A miałam jeszcze więcej. Nie wiem czy to dobrze, wiem tylko, że wśród tych ludzi jest tylko kilka osób, które mogę nazwać przyjaciółmi. Tylko mały procent osób, którym mogę powiedzieć "Hej! Udało mi się coś." i ich to obejdzie, ucieszy, cokolwiek. Może troszeczkę więcej przejęłoby się gdyby stało mi się coś złego. To normalne. 
Kiedyś miałam gorszy dzień i napisałam smutny post na Facebooku. Napisało do mnie 4 osoby z pytaniem co się dzieje. Najszybsza była osoba, po której się w ogóle nie spodziewałam, że się odezwie. Dlatego nie robię czystki, nie usuwam znajomych, których nie widziałam od dawna i którzy zazwyczaj nie reagują na moje posty. Może wśród nich jest ktoś, kto jest taki kto się na co dzień nie rzuca w oczy, a w razie czego będzie mógł pomóc. Może kiedyś ta osoba będzie szukać czegoś, a ja akurat będę w stanie pomóc. Ewentualnie odwrotnie, ja czegoś będę szukać i akurat zgłosi się ktoś, z kim nie rozmawiałam od lat, ale mamy siebie na Facebooku. To, że nie poznajemy się już na ulicy nie przeszkadza mi wcale. 
Liczba znajomych na Facebooku może być pewnym kapitałem. Ludzie biznesu, freelancerzy, menagerowie, sprzedawcy, blogerzy potrzebują wielu kontaktów. Organizowane są specjalne spotkania i eventy networkingowe. Tylko po to, by ludzie mogli się spotkać, poznać i wymienić kontaktami/wizytówkami. Networking to tworzenie sieci znajomych właśnie, tak jak na Facebooku. Bez tego się nie da pozyskać nowych klientów, ani inwestorów. Czasami tylko tak można znaleźć pracę. "Po znajomości", ale nie u znajomego taty, czy wujka. Tylko u naszego znajomego, którego zdobyliśmy sami i któremu przedstawiliśmy się na tyle interesująco, że się nami zainteresował i postanowił dać nam szansę. Warto jednak uważać i budować sieć z samych wartościowych ludzi. Wtedy się nie pogubimy i będziemy mogli wykorzystać ją w 100%.

Paulina

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym dlaczego warto adoptować zwierzaka

Jedno z pierwszych zdjęć w naszym domu Zanim zdradzę Wam co knuję w najbliższym czasie muszę napisać o jednej z najlepszych decyzji jakie podjęłam te kilka miesięcy temu. Zawsze bałam się odpowiedzialności jaką niesie posiadanie zwierzaka, który przecież zostanie z nami nawet kilkanaście lat i będzie od nas całkowicie zależne. Miałam przed oczami te sytuacje kiedy zwierzę jest chore a mnie nie stać na leczenie, albo kiedy umiera a mnie łamie się serce. Najgorsze jednak byłoby gdybym musiała zwierzaka oddać, bo np. nie mogłabym zabrać go ze sobą tam gdzie się przeprowadzę. Ten fatalizm spowodowany był głównie tym, że nigdy nie było w moim domu psa ani kota, a chomik, o którego wybłagałam rodziców żył tylko rok i bardzo przeżyłam jego śmierć. To wydaje mi się teraz śmieszne. Przecież tyle osób ma zwierzęta. Ja się bałam, że zawiodę to małe stworzenie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Bardzo często robię za kocią leżankę Całkiem niespodziewanie pozbyłam się tych wątpliwości dzięk

Maszyna do szycia potrzebna od zaraz!

Ostatnio szukałam narzuty na wersalkę. Na razie w celu jej przykrycia używam starego koca, ale jest on już bardzo zniszczony i czasami trzeba go zdjąć, żeby go uprać lub po prostu zmienić trochę wygląd pomieszczenia. Założyłam sobie budżet i przeszłam po sklepach z odpowiednim asortymentem. Niestety moje oczekiwania okazały się zbyt wygórowane. Nic mi się nie podobało! Pomijam już fakt, że mój budżet był wystarczający, żeby kupić coś w Pepco, ale już za niski, by zajrzeć do Home&you. Nawet w tych lepszych sklepach nie było niczego godnego uwagi i ceny widniejącej na metce. Miałam jeszcze możliwość przeszukania ciuchlandów, ale raz, że nigdy nie umiałam wyszukiwać niczego wartościowego w takich sklepach, a dwa nie bardzo podobała mi się perpektywa kupienia czegoś starego i śmierdzącego środkami, którymi spryskują rzeczy. To nie tak, że mam coś przeciwko używanym rzeczom. Wręcz przeciwnie. Wiekszość moich ubrań noszę po kimś i są to zazwyczaj moje najlepsze ciuchy, na które normalnie

Ten moment kiedy już wiesz co chcesz w życiu robić

Gdy byłam na praktykach w AIP Lublin, chodziłam z prezentacją o Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości do lubelskich studentów. Docelowo mieli być to studenci potencjalnie zainteresowani przedsiębiorczością, biznesem i innowacjami. Przyszli właściciele firm, dla których właśnie istnieje AIP. Częścią prezentacji, gdzieś na początku, było pytanie w stylu: Kto chce pracować dla kogoś a kto chce prowadzić własną firmę? Miało to pobudzić studentów do refleksji co chcą w życiu robić. Zwykle mało kto odpowiadał na to pytanie, choć wymagało tylko podniesienia ręki jak na głosowaniu. Nawet ludzie z V roku, stojący już u progu życia bez zniżek studenckich, mieli miny jakby nigdy się nad tym nie zastanawiali. Na początku był to dla mnie szok. Ja swoją wizję w jaki sposób chcę pracować mam od dziecka. I wiadomo, że życie mi te plany zweryfikowało, że zmieniły mi się kilka razy moje cele, że niektóre plany to pobożne życzenia, ale ja w danym momencie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć

Łączna liczba wyświetleń