Przejdź do głównej zawartości

Może najpierw zdobądź doświadczenie...

Ostatnio rzadko wchodziłam na grupę dla branży turystycznej. Czasami jednak lubię poczytać komentarze pod niektórymi postami. Szczególnie wtedy kiedy ktoś zadaje ciekawe pytanie i czeka na jeszcze ciekawsze odpowiedzi. Tym razem pytanie nie było dziwne ani głupie. Nie czuło się też, że osoba która je zadaje nie ma pojęcia o czym pisze. Mimo to wśród komentarzy jak zwykle pojawiło się coś co mnie rozwaliło: „Może lepiej z najpierw zdobyć doświadczenie a potem brać się za organizację czegokolwiek?”

 Czujecie tą ironię? Najpierw zdobądź doświadczenie a później zacznij coś robić. Zadałam więc pytanie, bo nie wytrzymałam, jak to zrobić? Jak zdobyć doświadczenie nie robiąc czegoś po raz pierwszy? To jedna z tajemnic wszechświata której ciągle nie potrafię rozwikłać. Wiele osób uśmiało się z mojego pytania. Ale mam wrażenie, że raczej przyznali mi rację. Ktoś napisał, że można wcześniej sobie gdzieś pojechać, zobaczyć na własne oczy, sprawdzić. Można, ale wciąż uważam, że to nie jest doświadczenie tylko jakieś przygotowanie się do tego doświadczenia. W turystyce można sobie tak „pomacać” trasę, sprawdzić hotel, przetestować niektóre osoby obsługujące imprezę. To wciąż nie da nam doświadczenia w organizacji wyjazdu autokarem, ale daje pewność, że wysyłamy ludzi w miejsca, które znamy. W życiu jednak nie jest tak łatwo. Nie wszystko się da przetestować zanim się zaczniemy coś robić. Gdyby to było takie proste wszyscy bylibyśmy doświadczeni zanim zaczynaliśmy pracę. 

Piszę o tym dlatego, że od 2014 roku, czyli odkąd po raz pierwszy wsiadłam do autokaru na pilotaż wciąż jestem niedoświadczona. To już 4 rok jak to doświadczenie na mnie samo nie spływa. Podejrzewam, że robię podstawowy błąd, nie ściemniam, że mam doświadczenie na trasach zagranicznych, po Polsce też niewiele jeździłam. W dodatku mam kompleks języka obcego, którego wciąż nie potrafię swobodnie używać. Dogadać się dogadam, ale nadal nie jest to ten poziom, który mnie satysfakcjonuje. Blokuję sama siebie. Kiedy szukam pracy wszędzie szukają osób z doświadczeniem minimum rocznym na podobnym stanowisku, kiedy ja mam doświaczenie w sumie 10 miesięcy w biurze to już odpadam, bo te 2 miesiące robią taką różnicę, że o ja... Cały czas robię coś pierwszy raz. Cały czas mam z tyłu głowy, że jeszcze tego nie robiłam i nie powinnam tego robić, bo nie mam doświadczenia. Tylko nikt mi nie chce powiedzieć jak mam je zdobyć inaczej? Wiedza teoretyczna mnie nie satysfakcjonuje, bo co z tego, że teorie mam opanowaną skoro nie robiłam czegoś w praktyce? Nie popełniłam własnych błędów? Nie wypracowałam własnego stylu pracy? Jedyne co mogę to skorzystać z doświadczenia tych doświadczonych bardziej ode mnie. I jak mam farta to korzystam. Nie każdy jednak chce, potrafi lub rozumie po co ma się dzielić doświadczeniem. Większość woli tych doświadczonych, w których nie trzeba inwestować czasu, uwagi, a często też pieniędzy. 

Dlatego nie ogladam się już na moje doświadczenie lub niedoświadczenie. Robię coś zupełnie nowego, w czym nie mam kompletnie doświadczenia. Ktoś chce mnie uczyć, inwestować pieniądze w moje szkolenia. Pomaga mi się odnaleźć w nowych sytuacjach. Pozwala mi popełniać błędy. Traktuje mnie po partnersku i cierpliwie czeka aż ja nabiorę pewności, że to jest to co chce robić. Podejmuje ryzyko, że jednak się nie odnajdę i jego inwestycja we mnie się nie zwróci. Nie każe mi zdobywać doświadczenia zanim coś zrobie, tylko daje wsparcie i wysyła do roboty. Powtarza mi w kółko: nie nauczysz się jak sama tego nie zrobisz. Każdemu życzę takiego kogoś. 

Paulina

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wychodzę z szuflady!

Choć na to nie wyglądam (zwłaszcza teraz, po tych wszystkich kursach harcerskich i z zakresu turystyki, gdzie uczyli mnie bycia liderką i inicjatorką wszelkich aktywności) zawsze nią byłam: szarą myszką nie wychylającą się z kąta, siedzącą cicho i nie narzucającą się. Zawsze byłam nieśmiała, skryta i miałam trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji. Nie potrafiłam się przełamać w wielu kwestiach, choćby w kwestii tego bloga, który ma już kilka lat i prawie nikt o nim nie wie. Moje obawy są irracjonalne, ale je mam nawet teraz, kiedy postanowiłam przestać się kryć z pisaniem i pokazać przyjaciołom ten mój skrawek Internetu... Dlaczego pisałam w tajemnicy nawet przed najbliższymi? Sama nie wiem... Chyba taki mój urok, że chcę wszystko dopracować do perfekcji zanim komuś pokażę, a przecież ten blog nie jest idealny. I nigdy nie będzie. Są na nim posty pełne błędów, zbyt dziecinne, albo nawet głupie. Mam specyficzny gust w kwestii kolorów, tła i czcionki, o czym się przekonałam nie...

Moje podsumowanie cz.II

Wcale nie czuję się lepiej, ale czas uporać się z tym podsumowaniem. Obiecałam drugą cześć i proszę bardzo, oto ona. Pierwszą zakończyłam na naszym ślubie. To był koniec września więc został mi jeszcze cały kwartał do podsumowania. Żeby Wam się lepiej czytało, wrzucam jeszcze jedno zdjęcie ślubne... albo 3;) Po ślubie wróciłam do rzeczywistości już w październiku kiedy dowiedziałam się, że od listopada koniec mojej biurowej przygody i muszę szukać pracy. No cóż... to było do przewidzenia. Zaczęłam więc szukać pracy, ale jakoś tak bez przekonania. Aktualizacja CV niewiele dawała. Słałam gdzie się dało i szczerze mówiąc nic z tego nie wyszło. Tylko kilka firm w ogóle odpisało cokolwiek na moje aplikacje. Jedna nawet zaprosiła mnie do pierwszego etapu rekrutacji. Nie dane mi jednak pracować w Ikea ani w sklepie z zegarkami, inne biura podróży też mnie nie chciały na zimę. No cóż chyba za słabo szukałam. Całą winę ponoszę ja. Tak szukałam tej roboty, żeby jej nie znaleźć, ter...

Kiedyś to były czasy...

Wiele osób ma poczucie, że nie urodziło się w swoich czasach. Uważają, że dużo lepiej czuliby się w średniowieczu, albo w XIX wieku. Mają na to szereg argumentów. Na każdym kroku podkreślają jak bardzo nie pasują do współczesności. Snują idealistyczne wizje ich ulubionej epoki jednocześnie ochoczo korzystając ze zdobyczy cywilizacji, które nie istniały w tamtych czasach. Też tak kiedyś miałam.  Zdecydowanie chciałam żyć w prostszych czasach niż współczesne. No, bo dziś wszystko jest takie skomplikowane. Ogrom informacji, które przyswajamy, związana z tym dezinformacja, rozbudowany system fiskalny, prawo, itd. Łatwo nie jest, szczególnie jak się chce być świadomym obywatelem. Kiedyś było łatwiej. Przynajmniej nam się tak wydaje. Życie było proste. Role społeczne były z góry ustalone. Człowiek nie miał za dużo wyborów. Niektórzy nie mieli wyboru nawet tego co zjedzą na obiad. Kobiety miały obowiązek wyjść za mąż, urodzić dzieci i prowadzić dom. Mężczyźni mieli tego domu bronić i ...

Łączna liczba wyświetleń

8459