Przejdź do głównej zawartości

Moje podsumowanie cz.I

Miałam nie robić go wcale. Nie mam jakoś w tym roku na to siły, by zrobić to porządnie, tak by wyciągnąć jakieś wnioski. W Sylwestra wyłączyłam Internet i zajęłam się zabawą. W Nowy Rok też wolałam zająć się czymś innym. Jestem od kilku dni chora. Dziś cały dzień walczę z gorączką. Jednak to dziś chce podsumować cały ubiegły rok, dwudziesty piąty rok mojego życia. 

Wszystko przez to, że mam urodziny w pierwszych dniach roku. Zawsze jakoś tak bardziej się skupiam nie na noworocznych postanowieniach, a na celach na kolejny rok życia. Właśnie dziś ukończyłam 26 lat. Wciąż dla wielu jestem "gówniarą", ale kiedy myślę o swoich wyobrażeniach z dzieciństwa o tym kiedy będę dorosła to ten wiek był dla mnie niewyobrażalny. Jakoś tak zawsze planowałam wszystko do 25 r.ż. ;) A tu niespodzianka! Już ten symboliczny dla mnie jako dziecko rok właśnie minął. Czy jestem przez to bardziej dorosła niż rok temu? Uśmiejecie się, ale chyba tak. Przekroczyłam taką psychologiczną granicę, która mnie blokowała. No bo co ja wiem? Jestem za młoda, niedoświadczona i kto by się ze mną liczył? Teraz wiem, że to była tylko niepewność i wymówki. Koniec z nimi. Może i nie mam doświadczenia, nie przeżyłam jeszcze wszystkiego, mogę mieć fałszywe wyobrażenia, ale kiedy będę już doświadczona? Na emeryturze? 

Ubiegły rok zaczął się dość słabo dla mnie. Nie miałam pracy, rzuciłam studia, byłam trochę w dołku. Na szczęście uczestniczyłam też w kursie na przewodnika po Lublinie i miałam wielkie wsparcie mojego Łukasza. W końcu jak ślepej kurze ziarno trafiła mi się praca. Osiem miesięcy stałego dochodu, podczas przygotowań do ślubu i wesela uratowało mój budżet i samopoczucie. Nie stresowałam się tak bardzo. Mogłam się skupić na najważniejszych rzeczach. Żałuję tylko, że przez to nie miałam praktycznie ani jednej wycieczki do Kazimierza Dolnego i mam wrażenie, że troszeczkę wypadłam. W tym roku na pewno nadrobię. Przestałam też pisać bloga, czego bardzo żałuję, bo miałam wiele pomysłów. Może je kiedyś zrealizuje. Jedną z większych zmian w moim życiu było przygarnięcie kota. Pisałam o tym tutaj, dlatego nie będę się rozpisywać. Patrzę teraz na Marlenkę i wiem, że nie wyobrażam sobie już bez niej życia. Z ważnych decyzji jakie podjęłam było też zabezpieczenie swojej emerytury i przy okazji życia. Nie ukrywam, że nie wierzę w państwową emeryturę dla mojego pokolenia. Na szczęście na mojej drodze stanął Oskar z tabletem w ręku i wyliczył mi, że jak zacznę teraz to nawet niskie składki pozwolą mi uzbierać niezłą sumkę. Powiecie, że to bez sensu, bo i tak nie dożyję do emerytury? Powiedzcie to moim babciom. Jedna żyła na emeryturze ponad 30 lat i przez ten czas nie raz miała na utrzymaniu swoje dorosłe dzieci, lub wnuki. Druga pobiera emeryturę już 28 lat i nigdy nie żałowała pieniędzy rodzinie. Gdyby dostawały emerytury na nowych zasadach to nie wiem, czy starczyłoby im na leki. Jak nie dożyję, to moja rodzina też coś dostanie, więc tym się nie martwię. 

Chce skupić się jednak na moim największym projekcie. Zorganizowałam wesele, wzięłam ślub i... przeżyłam. To, że przeżyłam to mój największy sukces. Po 3 latach narzeczeństwa i 1,5 roku przygotowań dzień ślubu był najmniej stresujący. Dla mojego męża tak samo. Dużo rzeczy było zrobione na ostatnią chwilę, np. nauki. Mnóstwo rzeczy udało się lepiej niż myślałam. Niektóre mogłyby być lepsze, ale nie były istotne. W ogóle się nimi nie przejmowałam, choć dla wielu Panien Młodych byłyby katastrofą. Było pięknie, było radośnie, było tak jak chcieliśmy. Jedno jest pewne, dobrze, że to już za nami. Teraz możemy na spokojnie zająć się sobą. Ten rok zdecydowanie był pod znakiem małżeństwa i rodziny. Szczególnie, że mój brat jakieś dwa miesiące po mnie, niespodziewanie wyprawił skromne wesele z chrzcinami. Dla naszych rodziców to nie był łatwy rok.

Dalsza część podsumowania w najbliższym czasie. Cierpię na "męską grypę", bo jak już chorować to porządnie. Muszę się położyć. Czekajcie na kolejne posty!

Paulina

Udźwignął ;) fot. Piotr Rodzoch


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym dlaczego warto adoptować zwierzaka

Jedno z pierwszych zdjęć w naszym domu Zanim zdradzę Wam co knuję w najbliższym czasie muszę napisać o jednej z najlepszych decyzji jakie podjęłam te kilka miesięcy temu. Zawsze bałam się odpowiedzialności jaką niesie posiadanie zwierzaka, który przecież zostanie z nami nawet kilkanaście lat i będzie od nas całkowicie zależne. Miałam przed oczami te sytuacje kiedy zwierzę jest chore a mnie nie stać na leczenie, albo kiedy umiera a mnie łamie się serce. Najgorsze jednak byłoby gdybym musiała zwierzaka oddać, bo np. nie mogłabym zabrać go ze sobą tam gdzie się przeprowadzę. Ten fatalizm spowodowany był głównie tym, że nigdy nie było w moim domu psa ani kota, a chomik, o którego wybłagałam rodziców żył tylko rok i bardzo przeżyłam jego śmierć. To wydaje mi się teraz śmieszne. Przecież tyle osób ma zwierzęta. Ja się bałam, że zawiodę to małe stworzenie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Bardzo często robię za kocią leżankę Całkiem niespodziewanie pozbyłam się tych wątpliwości dzięk

Maszyna do szycia potrzebna od zaraz!

Ostatnio szukałam narzuty na wersalkę. Na razie w celu jej przykrycia używam starego koca, ale jest on już bardzo zniszczony i czasami trzeba go zdjąć, żeby go uprać lub po prostu zmienić trochę wygląd pomieszczenia. Założyłam sobie budżet i przeszłam po sklepach z odpowiednim asortymentem. Niestety moje oczekiwania okazały się zbyt wygórowane. Nic mi się nie podobało! Pomijam już fakt, że mój budżet był wystarczający, żeby kupić coś w Pepco, ale już za niski, by zajrzeć do Home&you. Nawet w tych lepszych sklepach nie było niczego godnego uwagi i ceny widniejącej na metce. Miałam jeszcze możliwość przeszukania ciuchlandów, ale raz, że nigdy nie umiałam wyszukiwać niczego wartościowego w takich sklepach, a dwa nie bardzo podobała mi się perpektywa kupienia czegoś starego i śmierdzącego środkami, którymi spryskują rzeczy. To nie tak, że mam coś przeciwko używanym rzeczom. Wręcz przeciwnie. Wiekszość moich ubrań noszę po kimś i są to zazwyczaj moje najlepsze ciuchy, na które normalnie

Ten moment kiedy już wiesz co chcesz w życiu robić

Gdy byłam na praktykach w AIP Lublin, chodziłam z prezentacją o Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości do lubelskich studentów. Docelowo mieli być to studenci potencjalnie zainteresowani przedsiębiorczością, biznesem i innowacjami. Przyszli właściciele firm, dla których właśnie istnieje AIP. Częścią prezentacji, gdzieś na początku, było pytanie w stylu: Kto chce pracować dla kogoś a kto chce prowadzić własną firmę? Miało to pobudzić studentów do refleksji co chcą w życiu robić. Zwykle mało kto odpowiadał na to pytanie, choć wymagało tylko podniesienia ręki jak na głosowaniu. Nawet ludzie z V roku, stojący już u progu życia bez zniżek studenckich, mieli miny jakby nigdy się nad tym nie zastanawiali. Na początku był to dla mnie szok. Ja swoją wizję w jaki sposób chcę pracować mam od dziecka. I wiadomo, że życie mi te plany zweryfikowało, że zmieniły mi się kilka razy moje cele, że niektóre plany to pobożne życzenia, ale ja w danym momencie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć

Łączna liczba wyświetleń