Nadszedł ten piękny czas w roku kiedy wszystko zakwitło, a na ulicach pojawili się młodzi ludzie w przysłowiowych białych bluzkach i granatowych spódnicach lub spodniach. Maj, kwiaty i maturzyści. Co roku wszyscy żyją tym co pojawia się w arkuszach egzaminacyjnych, szczególnie na języku polskim i matmie. Nawet jak zdali maturę lata temu nie uciekną przed pomrukiem społeczeństwa, że znowu „Lalka” albo „Dziady” na wypracowaniu, a w jednym zadaniu na matematyce był błąd. Zestresowanych abiturientów probuje się pocieszać tekstami „matura to bzdura”, „na studiach co semestr będziesz miał gorzej niż maturę”, „spróbuj coś załatwić w urzędzie to matura wyda Ci się banałem” itp. Osobiście się z tym nie zgadzam!
Egzaminy maturalne przynajmniej te, które są obowiązkowe z zasady mają być łatwe do zdania przez przeciętnego absolwenta szkoły średniej. Uczeń trójkowy powinien bez problemu osiągnąć te 30% i zdać maturę. I z tym się zgodzę, że to pikuś. Jak ktoś cokolwiek ze szkoły wyniósł to poradzi sobie z palcem w... nosie. Ba! Mój mąż zdał maturę 5 lat po ukończeniu szkoły i miał całkiem przyzwoite wyniki pozwalające mu dostać się na studia inżynierskie. Przygotowywał się jedynie z języka polskiego, bo stwierdził, że niewiele pamięta. Ale to właśnie na jego przykładzie przekonałam się, że matura to jednak jest egzamin dojrzałości nawet w obecnej formie i na obecnym poziomie. O co chodzi?
Każdy kto wie cokolwiek o antropologii kulturowej człowieka, albo interesuje się dzikimi plemionami wie, że w pierwotnych społeczeństwach bardzo istotnym momentem życia jest rytuał przejścia. Zazwyczaj tych momentów przejściowych jest kilka i wiążą się z rozwojem psychofizycznym człowieka. Najważniejszy jednak jest moment, w którym młody człowiek zostaje włączony do grona dorosłych. Wtedy rytuał jest najtrudniejszy, często niebezpieczny i ma przygotować delikwenta do dorosłego życia i zdecydować o jego dalszych losach. Może nam się wydawać, że te rytuały w cywilizowanym, rozwiniętym społeczeńtwie zanikły, albo przybrały tylko symboliczne formy w obrzędach religijnych jak bierzmowanie, czy barmicwa. Nie dostrzegamy tego, że najbardziej powszechną i trudną próbą dojrzałości stała się matura. I nie chodzi tu o trudność w osiągnięciu świetnego wyniku. Od matury wiele zależy i niestety przez to wielu jej nie zdaje, albo zdaje z wynikiem poniżej oczekiwań. Stres, presja rodziców, jeszcze większa presja nauczycieli, ogromny wybór przedmiotów do zdania, zmieniające się wymagania na studia. Człowiek ma mętlik w głowie. Sama pamiętam, że egzaminy to był już pikuś, ale przetrwać w szkole z panikującymi nauczycielami, krzyczącymi „I tak nie zdacie! Jeszcze 50 zadań na poniedziałek!” już tak łatwo nie było. Mój mąż do matury nie podszedł, bo był święcie przekonany, że nie zda. Długo musiałam go namawiać, by spróbował. Podczas przygotowań widziałam jak się stresuje. Na sam dźwięk słowa egzamin robił się zielony. Miał blokadę, która sprawiała, że nawet nie próbował zdawać także innych egzaminów np. na prawo jazdy. Nie był gotowy, choć mógłby zdać wszystko od razu ze swoimi rówieśnikami, bez problemu. Czemu tego nie zrobił? Wciąż nie wiem, ale kiedy już zdał maturę 5lat później, zmieniło się jego podejście do wszystkiego. Uwierzył w siebie, poszedł na studia (które zaraz rzucił, ale z innych powodow), zdobył prawo jazdy. Poczuł się inaczej. Teraz może więcej niż mu się wydaje.
Nie matura lecz chęć szczera...
To powiedzenie jest już praktycznie nieprawdziwe. I było chyba tylko podczas wojny. Teraz matura nie daje jedynie prawa do rekrutacji na studia. Powoli staje się warunkiem koniecznym do zdobycia wielu uprawnień państwowych. Bez matury nie można na przykład być wychowawcą kolonijnym, zdać egzaminu Komisji Nadzoru Finansowego i zajmować się ubezpieczeniami i finansami, czy też zostać przewodnikiem turystycznym i pilotem wycieczek (choć po deregulacji nikt tego raczej nie sprawdza). Jak zdawałam maturę pojawił się pomysł, żeby Ci którzy nie zostaną dopuszczeni do matury powtarzali rok. Bez matury nie ma średniego wykształcenia taki był zamysł. Nie wiem czy dalej tak jest, ale przy zdawaniu egzaminów na uprawnienia państwowe musiałam pokazać świadectwo maturalne, a nie ukończenia liceum. Brak matury może narobić trochę problemów i owszem da się żyć bez matury. Tak samo jak da się żyć i pracować bez wykształcenia wyższego, tylko z licencjatem, czy bez znajomości języków obcych. Szczególnie jak ktoś jest przedsiębiorczy i ma dobry pomysł to poradzi sobie lepiej niż niejeden po studiach. Tylko trzeba uważać czy spełniamy ustawowe wymogi do prowadzenia danej działalności. Czy czasem ktoś nie wymyślił, że do pracy potrzebne Ci to głupie świadectwo, które można uzyskać teoretycznie tak łatwo? Matura choć łatwa do zdania i można ją poprawiać, zdać później dodatkowe przedmioty, zdać ją kilka lat po zakończeniu edukacji to wcale nie jest takim pikusiem jakim się wydaje.
Warto do niej podejść jeśli jest Ci dane zdawać egzaminy z rówieśnikami. Warto ją zdać później jeśli z jakiegoś powodu nie zrobiłeś tego w momencie ukończenia szkoły. Nie warto tylko rozpaczać jak coś nie poszło. Maturę można poprawić i nie ma się co stresować samym egzaminem. Maturzysto przetrwałeś klasę maturalną z kartkówkami codziennie i sprawdzianami w ilości nie do przyjęcia, przetrwałeś histerię rodziców i nauczycieli. Egzaminy to naprawdę teraz pikuś, ale nie daj sobie wmówić, że w porównaniu do sesji na studiach nie mają znaczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz