W tym wpisie dowiecie się czym jest dla mnie wolontariat, jak nie dać się wykorzystać, w jakich formach wolontariatu brałam udział i dlaczego uważam, że wolontariat bywa lepszy od praktyk zawodowych.
Wolontariat wielu osobom kojarzy się po prostu z pracą za darmo. Jeszcze innym z jakimś poświęceniem, lub pomocą potrzebującym. Ja uważam, że jest to wspaniała okazja do zdobycia doświadczenia, zrobienia czegoś dobrego lub wzięcia udziału w organizacji sporego wydarzenia.
Ja miałam do czynienia z różnymi jego formami i zdarzało mi się pracować za darmo i możecie mi wierzyć, kiedy jestem wolontariuszem to nigdy nie pracuję za darmo. Nie dlatego, że oczekuję wynagrodzenia, po prostu zwykle moje zaangażowanie mi się opłaca.
Brzmi to dziwnie? Możliwe, w końcu wolontariusz powinien być bezinteresowny. Wiem jednak, że wolontariat to coś więcej niż bezinteresowna pomoc, czy praca za darmo. I nie ma w tym nic złego, że mamy wobec niego oczekiwania. W końcu żeby być wolontariuszem trzeba spełnić pewne warunki, czasami przejść rekrutację, szkolenia i w końcu podpisać umowę. I tu bym chciała zaznaczyć, że niektóre organizacje od razu podsuwają wolontariuszom umowy do podpisania, choć teoretycznie do 30 dni wystarczy tylko porozumienie ustne. Dlaczego? Bo umowa chroni obie strony. Wolontariusz ma obowiązki, ale też prawa m.in. do ubezpieczenia. Natomiast organizacja może egzekwować czy wywiązujemy się z obowiązków. Umowa jest ważna szczególnie wtedy, kiedy wolontariusz pracuje z ludźmi, odpowiada za czyjeś dzieci lub ma do czynienia z danymi wrażliwymi. Myślę, że jest dużo więcej powodów do podpisania umowy wolontariackiej. Co jeśli nie umowa? Zawsze warto żądać zaświadczenia o wykonywaniu świadczeń na rzecz danej organizacji. Prawo przewiduje też obowiązek zwrócenia wolontariuszowi kosztów, które poniósł, żeby wykonać swoją pracę, np. koszt przejazdu. Wszystko jest zawarte w Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (z 24 kwietnia 2003 r., znowelizowaną 22 stycznia 2010 r.). Oczywiście pod warunkiem, że w porozumieniu nie ma zapisu o dobrowolnej rezygnacji z tego zwrotu(!).
Brzmi to dziwnie? Możliwe, w końcu wolontariusz powinien być bezinteresowny. Wiem jednak, że wolontariat to coś więcej niż bezinteresowna pomoc, czy praca za darmo. I nie ma w tym nic złego, że mamy wobec niego oczekiwania. W końcu żeby być wolontariuszem trzeba spełnić pewne warunki, czasami przejść rekrutację, szkolenia i w końcu podpisać umowę. I tu bym chciała zaznaczyć, że niektóre organizacje od razu podsuwają wolontariuszom umowy do podpisania, choć teoretycznie do 30 dni wystarczy tylko porozumienie ustne. Dlaczego? Bo umowa chroni obie strony. Wolontariusz ma obowiązki, ale też prawa m.in. do ubezpieczenia. Natomiast organizacja może egzekwować czy wywiązujemy się z obowiązków. Umowa jest ważna szczególnie wtedy, kiedy wolontariusz pracuje z ludźmi, odpowiada za czyjeś dzieci lub ma do czynienia z danymi wrażliwymi. Myślę, że jest dużo więcej powodów do podpisania umowy wolontariackiej. Co jeśli nie umowa? Zawsze warto żądać zaświadczenia o wykonywaniu świadczeń na rzecz danej organizacji. Prawo przewiduje też obowiązek zwrócenia wolontariuszowi kosztów, które poniósł, żeby wykonać swoją pracę, np. koszt przejazdu. Wszystko jest zawarte w Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (z 24 kwietnia 2003 r., znowelizowaną 22 stycznia 2010 r.). Oczywiście pod warunkiem, że w porozumieniu nie ma zapisu o dobrowolnej rezygnacji z tego zwrotu(!).
Zostawmy jednak zawiłości prawne. Warto wiedzieć jakie mamy prawa i obowiązki jako wolontariusze i czego oczekiwać od organizacji. Głównie po to, żeby nie dać się wykorzystywać. Dlatego polecam przeczytać ustawę i dopytać o wszystko zanim zgodzimy się w czymś pomóc. Jedno jest pewne, absolutnym nieporozumieniem jest sytuacja, w której wolontariusz musi zapłacić żeby wziąć udział w przedsięwzięciu, które pomaga zorganizować. Takie rzeczy się niestety zdarzają. Organizatorzy często zapominają, że bez wolontariuszy nie zrobiliby imprezy na taką skalę, albo musieliby zapłacić dużo więcej pieniędzy za wynajęcie profesjonalnych firm, których pracownicy nie będą tak zaangażowani jak ludzie gotowi pracować za darmo. To tak jakby kazać pracownikowi zapłacić za wejście do pracy. Nie mówię, że trzeba wolontariuszowi od razu zapewnić wyżywienie, czy zwracać za podróż, no ale...
Tu podam dwa przykłady żeby to zobrazować. Pierwszym jest zły przykład organizatorów ŚDM w Polsce. Dlaczego zły? Wie to każdy kto w pierwszych dniach po ogłoszeniu naboru wolontariuszy wszedł na stronę organizatora i zobaczył porażającą cenę tzw. Pakietu Wolontariusza. Mnie osobiście coś trafiło jak zobaczyłam ile trzeba zapłacić, żeby przez kilka dni pracować przy ogromnym wydarzeniu. A jest to praca ciężka, nawet jeśli polega na staniu cały dzień przy barierce i pilnowaniu, żeby nikt jej nie przekroczył. Właściwie niewiele więcej kosztował Pakiet Pielgrzyma, więc gdyby mi bardzo zależało na uczestnictwie, pewnie pojechałabym jako pielgrzym, a nie wolontariusz. Ja i wielu moich znajomych bardzo się zniechęciło. Z tego co docierało do mnie później okazało się, że zgłoszeń było za mało i organizator, który na początku uważał, że poradzi sobie bez harcerzy (organizacje próbowały negocjować warunki dla służb harcerskich, początkowo bez sukcesów), nagle zwrócił się do ZHP o pomoc, bo potrzebują jeszcze tylu i tylu wolontariuszy. Nagle okazało się, że wolontariusz musi kupić tylko "plecak z wyprawką" za 50 zł żeby móc pracować przy ŚDM, a harcerze mogą to robić po swojemu, czyli w mundurach. Osobiście bardzo się zawiodłam na organizacji ŚDM w Polsce. Zwykle jeśli chcę wziąć w czymś udział, a nie mam wystarczających funduszy to staram się to odpracować jako wolontariusz. Dzięki temu ja mogę uczestniczyć nie tylko w samym wydarzeniu, ale także w jego organizacji, jestem w pełni zaangażowana.
I drugi przykład, tym razem pozytywny, czyli Falkon. Co roku w listopadzie Cytadela Syriusza organizuje w Lublinie ogromną imprezę, na którą z roku na rok przyjeżdża coraz więcej uczestników. Festiwal Fantastyki Falkon w tym roku przyciągnął ponad 9500 osobników kochających gry, książki, komiksy, kreskówki, filmy, mangę i anime, bajki, legendy, cosplay, LARP, RPG i inne dziwne rzeczy. Wszystko trwa minimum 3 dni. Biorąc pod uwagę to, że Cytadela robi to non profit i cały dochód idzie na pokrycie kosztów działalności stowarzyszenia jest jasne, że taka impreza potrzebuje dużo wolontariuszy. I Falkon tych wolontariuszy potrafi docenić. Dwa razy miałam okazję się zaangażować w tą imprezę i nie żałuję ani chwili, mimo że byłam wtedy w ekipie odpowiadającej za czystość na hali, czyli "przynieś, wynieś, pozamiataj, umyj kibel". Przez 4 dni miałam może 3 dyżury po kilka godzin, a po dyżurze mogłam normalnie uczestniczyć w imprezie. Do tego dostałam koszulkę, miałam gdzie spać, dostawałam ciepły posiłek raz dziennie, zawsze była woda do picia i czajnik elektryczny. Dostawaliśmy też walutę konwentową, za którą mogliśmy "kupić" nagrody. Ja wyniosłam tyle książek ile byłam w stanie unieść. I przede wszystkim nie musiałam za nic płacić. Oczywiście byli tacy, co zgłaszali się jako wolontariusze i nie pojawiali się na dyżurach, tylko korzystali z darmowej wejściówki. Dlatego teraz organizatorzy pobierają opłatę od wszystkich i zwracają pieniądze tym, którzy się wywiązują z umowy. Takie coś jestem w stanie zaakceptować, ponieważ jest to forma zabezpieczenia przed cwaniakami. Zresztą, żeby wejść na Falkon "za darmo" wystarczy zorganizować 3 punkty programu. To też jakaś forma wolontariatu. Choć może mniej formalna.
Tych form wolontariatu jest bardzo dużo. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Od wyprowadzania piesków ze schroniska na spacery, przez pomoc dzieciom w odrabianiu lekcji, po ratowanie życia i zdrowia ludzkiego. Można angażować się na jednorazowe akcje i działać jako wolontariusz na dłużej. Są wolontariaty wyjazdowe, do krajów egzotycznych. Można szukać wolontariatu zgodnego z naszą ścieżką zawodową, by przy okazji zdobyć doświadczenie np. w pracy z dziećmi, lub przy organizacji imprez kulturalnych, konferencji, eventów itp. Można zrobić coś dobrego, a jednocześnie świetnie się bawić. Można w końcu realizować swoje pasje, umożliwiając innym do nich dostęp. Wolontariat daje też kopa do samorozwoju i inwestycji w siebie. Myślę, że wielu kursów nie zrobiłabym, gdyby nie były mi potrzebne uprawnienia i umiejętności do "robienia harcerstwa". Do tego jeśli nie mamy pojęcia co chcemy w życiu robić, do czego się nadajemy to możemy się wypróbować jako wolontariusz w wielu dziedzinach. Zwykłe praktyki zawodowe tego nie dają. I wiadomo, że nie wszystkie dałoby się zastąpić wolontariatem. Dlatego jeśli masz czas i "moc przerobową" a potrzebujesz uzupełnić CV szukaj okazji w wolontariacie. Jeśli Twoje szkolne praktyki niczego Cię nie nauczyły, szukaj dodatkowych możliwości. Może akurat się uda zdobyć doświadczenie i kontakty, a potem dostać pracę. Może Twój wymarzony pracodawca ma jakieś programy, do których potrzebuje wolontariuszy. Może nie masz funduszy, żeby kupić wejściówki na jakieś wydarzenie, na którym Ci zależy? Pytaj o możliwość pomocy w organizacji imprezy. Tylko nie daj się wykorzystywać. Bezinteresowność jest w porządku, ale nie wolno pozwolić innym na jej nadużywanie.
Tu podam dwa przykłady żeby to zobrazować. Pierwszym jest zły przykład organizatorów ŚDM w Polsce. Dlaczego zły? Wie to każdy kto w pierwszych dniach po ogłoszeniu naboru wolontariuszy wszedł na stronę organizatora i zobaczył porażającą cenę tzw. Pakietu Wolontariusza. Mnie osobiście coś trafiło jak zobaczyłam ile trzeba zapłacić, żeby przez kilka dni pracować przy ogromnym wydarzeniu. A jest to praca ciężka, nawet jeśli polega na staniu cały dzień przy barierce i pilnowaniu, żeby nikt jej nie przekroczył. Właściwie niewiele więcej kosztował Pakiet Pielgrzyma, więc gdyby mi bardzo zależało na uczestnictwie, pewnie pojechałabym jako pielgrzym, a nie wolontariusz. Ja i wielu moich znajomych bardzo się zniechęciło. Z tego co docierało do mnie później okazało się, że zgłoszeń było za mało i organizator, który na początku uważał, że poradzi sobie bez harcerzy (organizacje próbowały negocjować warunki dla służb harcerskich, początkowo bez sukcesów), nagle zwrócił się do ZHP o pomoc, bo potrzebują jeszcze tylu i tylu wolontariuszy. Nagle okazało się, że wolontariusz musi kupić tylko "plecak z wyprawką" za 50 zł żeby móc pracować przy ŚDM, a harcerze mogą to robić po swojemu, czyli w mundurach. Osobiście bardzo się zawiodłam na organizacji ŚDM w Polsce. Zwykle jeśli chcę wziąć w czymś udział, a nie mam wystarczających funduszy to staram się to odpracować jako wolontariusz. Dzięki temu ja mogę uczestniczyć nie tylko w samym wydarzeniu, ale także w jego organizacji, jestem w pełni zaangażowana.
I drugi przykład, tym razem pozytywny, czyli Falkon. Co roku w listopadzie Cytadela Syriusza organizuje w Lublinie ogromną imprezę, na którą z roku na rok przyjeżdża coraz więcej uczestników. Festiwal Fantastyki Falkon w tym roku przyciągnął ponad 9500 osobników kochających gry, książki, komiksy, kreskówki, filmy, mangę i anime, bajki, legendy, cosplay, LARP, RPG i inne dziwne rzeczy. Wszystko trwa minimum 3 dni. Biorąc pod uwagę to, że Cytadela robi to non profit i cały dochód idzie na pokrycie kosztów działalności stowarzyszenia jest jasne, że taka impreza potrzebuje dużo wolontariuszy. I Falkon tych wolontariuszy potrafi docenić. Dwa razy miałam okazję się zaangażować w tą imprezę i nie żałuję ani chwili, mimo że byłam wtedy w ekipie odpowiadającej za czystość na hali, czyli "przynieś, wynieś, pozamiataj, umyj kibel". Przez 4 dni miałam może 3 dyżury po kilka godzin, a po dyżurze mogłam normalnie uczestniczyć w imprezie. Do tego dostałam koszulkę, miałam gdzie spać, dostawałam ciepły posiłek raz dziennie, zawsze była woda do picia i czajnik elektryczny. Dostawaliśmy też walutę konwentową, za którą mogliśmy "kupić" nagrody. Ja wyniosłam tyle książek ile byłam w stanie unieść. I przede wszystkim nie musiałam za nic płacić. Oczywiście byli tacy, co zgłaszali się jako wolontariusze i nie pojawiali się na dyżurach, tylko korzystali z darmowej wejściówki. Dlatego teraz organizatorzy pobierają opłatę od wszystkich i zwracają pieniądze tym, którzy się wywiązują z umowy. Takie coś jestem w stanie zaakceptować, ponieważ jest to forma zabezpieczenia przed cwaniakami. Zresztą, żeby wejść na Falkon "za darmo" wystarczy zorganizować 3 punkty programu. To też jakaś forma wolontariatu. Choć może mniej formalna.
Tych form wolontariatu jest bardzo dużo. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Od wyprowadzania piesków ze schroniska na spacery, przez pomoc dzieciom w odrabianiu lekcji, po ratowanie życia i zdrowia ludzkiego. Można angażować się na jednorazowe akcje i działać jako wolontariusz na dłużej. Są wolontariaty wyjazdowe, do krajów egzotycznych. Można szukać wolontariatu zgodnego z naszą ścieżką zawodową, by przy okazji zdobyć doświadczenie np. w pracy z dziećmi, lub przy organizacji imprez kulturalnych, konferencji, eventów itp. Można zrobić coś dobrego, a jednocześnie świetnie się bawić. Można w końcu realizować swoje pasje, umożliwiając innym do nich dostęp. Wolontariat daje też kopa do samorozwoju i inwestycji w siebie. Myślę, że wielu kursów nie zrobiłabym, gdyby nie były mi potrzebne uprawnienia i umiejętności do "robienia harcerstwa". Do tego jeśli nie mamy pojęcia co chcemy w życiu robić, do czego się nadajemy to możemy się wypróbować jako wolontariusz w wielu dziedzinach. Zwykłe praktyki zawodowe tego nie dają. I wiadomo, że nie wszystkie dałoby się zastąpić wolontariatem. Dlatego jeśli masz czas i "moc przerobową" a potrzebujesz uzupełnić CV szukaj okazji w wolontariacie. Jeśli Twoje szkolne praktyki niczego Cię nie nauczyły, szukaj dodatkowych możliwości. Może akurat się uda zdobyć doświadczenie i kontakty, a potem dostać pracę. Może Twój wymarzony pracodawca ma jakieś programy, do których potrzebuje wolontariuszy. Może nie masz funduszy, żeby kupić wejściówki na jakieś wydarzenie, na którym Ci zależy? Pytaj o możliwość pomocy w organizacji imprezy. Tylko nie daj się wykorzystywać. Bezinteresowność jest w porządku, ale nie wolno pozwolić innym na jej nadużywanie.
Taki wolontariat na Falconie to ja rozumiem! Do tej pory byłam tam raz jako uczestnik, ale za rok może pomyślę o wolontariacie. Masa książek za pomoc w ogarnięciu bałaganu - super sprawa! Jakoś odmieniłaś moje myślenie o pracy za darmochę ;)
OdpowiedzUsuńTylko wiesz to było jakiś czas temu. Nie wiem jak będzie w przyszłym roku, ale i tak uważam, że warto. Mi ten wolontariat dawał dużą radochę i mam teraz mnóstwo wspomnień. Poza tym to na Falkonie właśnie odkryłam, że bycie wolontariuszem się opłaca. Książki były tylko dodatkiem, akurat mi się udało. Wyniosłam z tej imprezy rzeczy dużo ważniejsze od materialnych.
Usuń