Przejdź do głównej zawartości

Kiedyś to były czasy...

Wiele osób ma poczucie, że nie urodziło się w swoich czasach. Uważają, że dużo lepiej czuliby się w średniowieczu, albo w XIX wieku. Mają na to szereg argumentów. Na każdym kroku podkreślają jak bardzo nie pasują do współczesności. Snują idealistyczne wizje ich ulubionej epoki jednocześnie ochoczo korzystając ze zdobyczy cywilizacji, które nie istniały w tamtych czasach. Też tak kiedyś miałam. 


Zdecydowanie chciałam żyć w prostszych czasach niż współczesne. No, bo dziś wszystko jest takie skomplikowane. Ogrom informacji, które przyswajamy, związana z tym dezinformacja, rozbudowany system fiskalny, prawo, itd. Łatwo nie jest, szczególnie jak się chce być świadomym obywatelem. Kiedyś było łatwiej. Przynajmniej nam się tak wydaje. Życie było proste. Role społeczne były z góry ustalone. Człowiek nie miał za dużo wyborów. Niektórzy nie mieli wyboru nawet tego co zjedzą na obiad. Kobiety miały obowiązek wyjść za mąż, urodzić dzieci i prowadzić dom. Mężczyźni mieli tego domu bronić i zabezpieczyć byt rodzinie. To działało przez tysiąclecia. Na pewno niektórym nie pasowało, ale w zasadzie nie dało się zbyt wiele zmienić. Jednostki mogły sobie pozwolić na inne życie, ale ogólnie takie rzeczy były niedopuszczalne. Nie miało się większego wpływu na swój status społeczny, o wszystkim decydowało urodzenie, pieniądze rzadziej. Większość społeczeństwa nie musiała się uczyć niczego poza pracą, którą wykonywali do końca i którą będą wykonywały ich dzieci. Nie było więc dramatów typu: mama chce bym był prawnikiem, tata naciska na medycynę a ja chcę być fryzjerem. brak wyboru to brak problemów. Mniejszy ból głowy. 

Polityka? Dla zwykłych ludzi nie istniała. Był król, który rządził ileś tam lat. Była szlachta, która się tym zajmowała. Były wojny, ale dopóki nie dotykały Twojej wioski, czy miasta bezpośrednio to w zasadzie nie było się czym martwić. Oczywiście sama polityka była trudniejsza do ogarnięcia niż na to wskazują szkolne podręczniki do historii. Jednak zajmowali się nią tylko ci co musieli. Nie to co dzisiaj. Teraz polityka dotyczy nas wszystkich bezpośrednio. My decydujemy i my ponosimy odpowiedzialność za to co robią wybrani przez nas politycy. To bywa męczące, zwłaszcza kiedy nie bardzo ogarniasz o co chodzi, albo nie chcesz się tym interesować, ale wszyscy pytają na kogo głosujesz. A jeśli głosujesz inaczej niż pytający to jesteś potencjalnym wrogiem. Dramat.

Wolność jaką dały nam współczesne czasy też jest męcząca. Przez to, że sami o sobie decydujemy i teoretycznie nikt nie może nam zabronić niczego co jest zgodne z prawem, musimy te decyzje podejmować. Czujemy presję w kwestii samorealizacji i samorozwoju. Nie ma dnia kiedy nie bombardują nas oferty szkoleń, certyfikatów, kursów. Z drugiej strony mamy wiele możliwości. W zasadzie wszystko jest w Internecie. Bardzo dużo wiedzy bezpłatnej, dostępnej na kliknięcie. Gorzej, że nikt nie przesiewa tych informacji. Sami musimy zdecydować co jest wartościowe i w razie gdybyśmy się mylili narażamy się na ośmieszenie lub karygodny błąd. W kwestii wiedzy nie ma już nic pewnego. Samodzielnie trzeba sobie wykształcić na ten temat pogląd.

No właśnie nic pewnego. Uczysz się ileś lat jednego zawodu, by nigdy w nim nie pracować. Nawet na ciepłych posadkach w urzędach nie masz pewności, że popracujesz tam do końca. Nie można być dobrym w tylko jednej dziedzinie, bo za rok możesz już szukać pracy zupełnie w innej branży. Dyplom szkoły gastronimicznej nie oznacza, że będziesz całe życie pracował z restauracji. Możliwości jest wiele, ale i zagrożeń jest wiele. Dla mojego taty, który przepracował ponad 40 lat w jednej firmie to było nie pojęte. On jak poszedł do szkoły to miał zapewnioną pracę do samej emerytury. Gdyby teraz musiał szukać pracy to byłby dramat. On nic innego nie robił i choć jego umiejętności mogłyby posłużyć w innej firmie, to nie umiałby ich do tego przekonać, bo nigdy nie miał CV ani nie chodził na rozmowy kwalifikacyjne. My mamy gorzej. Musimy być czujni, bo świat się zmienia w takim tempie, że ledwo nadążamy.

Ja bardzo długo myślałam, że urodziłam się za późno. Miałam poczucie, że jakbym była starsza to byłoby mi łatwiej, bo nie ogarniałam tego świata. Zazdrościłam rodzicom tego, że mieli pewniejszy start w życie. Nie oszukujmy się. Oni w wieku dwudziestu-paru lat byli już samodzielni finansowo, mogli śmiało zakładać rodzinę. Łatwo było o mieszkanie, czy to komunalne, czy pracownicze od zakładu pracy. Nie musieli się przekwalifikowywać tak często. O pracę było łatwiej. Nie musieli aż tak się starać. Nie czuli presji jaką my czujemy. W wielu kwestiach nie mieli wyboru, więc nie musieli się tym interesować. A za granice i tak nie jeździli to brak pozwolenia na ich przekraczanie nie robiło im różnicy. Teraz jednak myślę inaczej. To nie przypadek, że żyję w takich czasach. Musiałam po prostu do tego dojrzeć. Trwało to długo i wymagało poznania trochę tego świata z ubiegłych wieków. Poczytałam o codziennym życiu w poprzednich epokach, o problemach młodych ludzi, ich obawach i wyborach, i stwierdziłam, że to wszystko jest proste tylko z wierzchu. Potrzeby ludzi nigdy się nie zmieniają. Oni mieli inne problemy, ale wcale nie mieli łatwiej.

A świat tak naprawdę nigdy nie był łatwiejszy niż dziś. Nawet w epoce kamienia łupanego. Nigdy nie mieliśmy tak wyłożonej wiedzy o nim, dostępnej na wyciągnięcie ręki. I tak naprawdę nie musimy za nim nadążać. Wielcy tego świata nawet nie próbowali, oni go od razu wyprzedzali. Taki da Vinci dziś oszalałby z nadmiaru możliwości. Nie wiedziałby w co ręce włożyć. Wtedy jednak miał wizje daleko wykraczające poza możliwości swojej epoki. Dziś wszystko tak szybko się rozwija, że wyprzedzając swoje czasy mamy szansę dożyć do tego momentu kiedy to co wymyślimy stanie się rzeczywistością. Wyprzedzajmy więc. Nie oglądajmy się na minione epoki. One wcale nie były prostsze. No i nie było zmywarek 😁

Paulina 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym dlaczego warto adoptować zwierzaka

Jedno z pierwszych zdjęć w naszym domu Zanim zdradzę Wam co knuję w najbliższym czasie muszę napisać o jednej z najlepszych decyzji jakie podjęłam te kilka miesięcy temu. Zawsze bałam się odpowiedzialności jaką niesie posiadanie zwierzaka, który przecież zostanie z nami nawet kilkanaście lat i będzie od nas całkowicie zależne. Miałam przed oczami te sytuacje kiedy zwierzę jest chore a mnie nie stać na leczenie, albo kiedy umiera a mnie łamie się serce. Najgorsze jednak byłoby gdybym musiała zwierzaka oddać, bo np. nie mogłabym zabrać go ze sobą tam gdzie się przeprowadzę. Ten fatalizm spowodowany był głównie tym, że nigdy nie było w moim domu psa ani kota, a chomik, o którego wybłagałam rodziców żył tylko rok i bardzo przeżyłam jego śmierć. To wydaje mi się teraz śmieszne. Przecież tyle osób ma zwierzęta. Ja się bałam, że zawiodę to małe stworzenie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Bardzo często robię za kocią leżankę Całkiem niespodziewanie pozbyłam się tych wątpliwości dzięk

Maszyna do szycia potrzebna od zaraz!

Ostatnio szukałam narzuty na wersalkę. Na razie w celu jej przykrycia używam starego koca, ale jest on już bardzo zniszczony i czasami trzeba go zdjąć, żeby go uprać lub po prostu zmienić trochę wygląd pomieszczenia. Założyłam sobie budżet i przeszłam po sklepach z odpowiednim asortymentem. Niestety moje oczekiwania okazały się zbyt wygórowane. Nic mi się nie podobało! Pomijam już fakt, że mój budżet był wystarczający, żeby kupić coś w Pepco, ale już za niski, by zajrzeć do Home&you. Nawet w tych lepszych sklepach nie było niczego godnego uwagi i ceny widniejącej na metce. Miałam jeszcze możliwość przeszukania ciuchlandów, ale raz, że nigdy nie umiałam wyszukiwać niczego wartościowego w takich sklepach, a dwa nie bardzo podobała mi się perpektywa kupienia czegoś starego i śmierdzącego środkami, którymi spryskują rzeczy. To nie tak, że mam coś przeciwko używanym rzeczom. Wręcz przeciwnie. Wiekszość moich ubrań noszę po kimś i są to zazwyczaj moje najlepsze ciuchy, na które normalnie

Ten moment kiedy już wiesz co chcesz w życiu robić

Gdy byłam na praktykach w AIP Lublin, chodziłam z prezentacją o Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości do lubelskich studentów. Docelowo mieli być to studenci potencjalnie zainteresowani przedsiębiorczością, biznesem i innowacjami. Przyszli właściciele firm, dla których właśnie istnieje AIP. Częścią prezentacji, gdzieś na początku, było pytanie w stylu: Kto chce pracować dla kogoś a kto chce prowadzić własną firmę? Miało to pobudzić studentów do refleksji co chcą w życiu robić. Zwykle mało kto odpowiadał na to pytanie, choć wymagało tylko podniesienia ręki jak na głosowaniu. Nawet ludzie z V roku, stojący już u progu życia bez zniżek studenckich, mieli miny jakby nigdy się nad tym nie zastanawiali. Na początku był to dla mnie szok. Ja swoją wizję w jaki sposób chcę pracować mam od dziecka. I wiadomo, że życie mi te plany zweryfikowało, że zmieniły mi się kilka razy moje cele, że niektóre plany to pobożne życzenia, ale ja w danym momencie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć

Łączna liczba wyświetleń