W dzisiejszym zabieganym świecie mało kto czuje atmosferę świąt Bożego Narodzenia, a właściwie Adwentu. W końcu Adwent to radosne oczekiwanie, czas przygotowań, pieczenia pierników, Mszy roratnich o świcie, rekolekcji, świątecznych zakupów, sprzątania, postanowienia poprawy, produkcji domowych świątecznych ozdób... Można by długo pisać o tym czym jest Adwent. Aż dziwne, że można na to wszystko znaleźć czas gdy się pracuje lub uczy. Do tego jeszcze ostatni tydzień przed świętami to wszelkie Opłatki, śledziki i Wigilie klasowe, pracownicze czy uniwersyteckie. Osobiście unikam takich imprez. Często są one sztywne i wymuszone. Poza tym zawsze mam problem ze składaniem życzeń ludziom, których znam tylko z widzenia. W tym roku jednak wybrałam się zarówno na Opłatek Uniwersytecki jak i Instytutu Historii (na którym studiuje Krajoznawstwo i turystykę kulturową). Tym razem nie żałuję. Na KULu pracownicy przychodzą z dziećmi. Dzieci pomagały studentom retoryki stosowanej stworzyć przepiękne przedstawienie. Opłatek Uniwersytecki był uroczysty, ale bez zbędnej podniosłości. W miłej i prawie rodzinnej atmosferze. Byłam w szoku, że tak się da. Szkoda tylko, że kiedy doszło do podzielenia się opłatkiem wszyscy szybko się rozeszli. Bardzo sympatyczny był też Opłatek Instytutowy. Studenci 3 roku historii przygotowali jasełka. Właściwie wystąpili jako tradycyjni kolędnicy. Dostarczyli mnóstwo radości wszystkim uczestnikom. Zwłaszcza gdy zażądali gorzały i kiełbasy, a na koniec wpisów do indeksu. Było naprawdę przyjemnie i sympatycznie. Żałuję tylko, że nie zdecydowałam się pójść na nie w zeszłym roku. W tej chwili siedzę w domu, bo co bardziej wierni tradycji wykładowcy odwołali zajęcia. W końcu "na porządnym uniwersytecie po Opłatku nie ma zajęć". Mimo to twarda rzeczywistość nie pozwala nam jeszcze zapomnieć o zajęciach. Nie każdy wykładowca może sobie pozwolić na odwołanie zajęć. Zresztą nie każdy o tej tradycji pamięta. Dlatego idę przygotować się na ostatni wykład w tym roku kalendarzowym.
Nie raz słyszę, że nie da się czegoś zrobić bez pieniędzy. Ludzie mówią, że nie robią czegoś, bo ich na to nie stać. Widzą tylko przeszkody: nie nauczę się fotografii, bo nie stać mnie na kurs; nie ćwiczę, bo mnie nie stać na trenera, ani na siłownię; nie rozwijam się, bo szkolenia są drogie, no i to strata pieniędzy. Wymówki na każdym kroku. Zwykle komentarze tego typu zostawiają internauci pod filmami, artykułami i grafikami zachęcającymi do zmiany w życiu. Z jednej strony chcą coś zmienić więc obserwują tych co coś zmienili, ale ciągle mają wymówkę, że "normalnego człowieka na to nie stać" i wyliczają im ile to musiało kosztować jak choćby pod jednym z ostatnich filmów Pauliny z Mówiąc Inaczej... To prawda. Wiedza jest droga, rozwój osobisty też. Wynajęcie trenera, zapisanie się na siłownię, czy na kurs, zakup książki to wszystko kosztuje. Nie każdego na to stać. Mnie w tej chwili też nie stać, mam inne wydatki. Zarobię pieniądze to zainwestuje w kolejny kurs, karnet n...
Komentarze
Prześlij komentarz