Zadziwiające jest ile kreatywnych rzeczy powstaje w głowie znudzonego studenta. To niebywałe jak bardzo ten potencjał jest marnowany na zajęciach. Wielu wykładowców i prowadzących potrafi zainteresować przedmiotem, albo przynajmniej poprowadzić zajęcia tak, żeby nie zanudzić studentów. Niektórzy są bardzo zaangażowani w prowadzenie zajęć. Dużo łatwiej się zmobilizować nawet jeśli są bardzo wymagający. Inni po prostu mają wielką wiedzę, którą potrafią przekazywać z pasją. Można ich słuchać godzinami, a notatki z ich wykładów są wystarczające by zdać egzamin. Niestety są też zajęcia na których nie da się wysiedzieć. Prowadzący, którzy wymagają a sami nie dają z siebie nawet minimum. Tacy prowadzący patrzą z pogardą na studentów. Zniechęcają nas do siebie i do nawet najbardziej fascynujących przedmiotów. Na takich zajęciach rodzą się właśnie takie sówki jak Stefania. Albo głowonogi ;)
Byle do sesji.
Jedno z pierwszych zdjęć w naszym domu Zanim zdradzę Wam co knuję w najbliższym czasie muszę napisać o jednej z najlepszych decyzji jakie podjęłam te kilka miesięcy temu. Zawsze bałam się odpowiedzialności jaką niesie posiadanie zwierzaka, który przecież zostanie z nami nawet kilkanaście lat i będzie od nas całkowicie zależne. Miałam przed oczami te sytuacje kiedy zwierzę jest chore a mnie nie stać na leczenie, albo kiedy umiera a mnie łamie się serce. Najgorsze jednak byłoby gdybym musiała zwierzaka oddać, bo np. nie mogłabym zabrać go ze sobą tam gdzie się przeprowadzę. Ten fatalizm spowodowany był głównie tym, że nigdy nie było w moim domu psa ani kota, a chomik, o którego wybłagałam rodziców żył tylko rok i bardzo przeżyłam jego śmierć. To wydaje mi się teraz śmieszne. Przecież tyle osób ma zwierzęta. Ja się bałam, że zawiodę to małe stworzenie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Bardzo często robię za kocią leżankę Całkiem niespodziewanie pozbyłam się tych wątpliwości dzięk
Komentarze
Prześlij komentarz