Ostatnie tygodnie w moim życiu były pełne przemyśleń, niezdecydowania, chaosu i rozczarowania. Gdyby ktoś mi się przyjrzał z boku pewnie podejrzewałby depresję, albo chociaż jesienną chandrę połączoną z lenistwem na maxa. Ostatnio nie robiłam zbyt wiele, ani w domu, ani poza nim. Moją głowę zaprzątały myśli, które za wszelką cenę próbowałam odpędzić. Efekty tego odpędzania były bardzo słabe, wręcz pogłębiały tylko moje poczucie, że stoję w miejscu i moje wysiłki nie prowadzą mnie do założonego celu. Zdążyłam przewartościować moje założenia i postanowienia. Uznałam, że muszę zmienić strategię, bo ta obecna jest niedostosowana do mojego sposobu bycia. W efekcie w ogóle nie mogę skupić się na obecnych zadaniach i choć nie wymagają one wielkiego wysiłku to strasznie mnie męczą. No dobrze, ale o co chodzi? W zeszłym roku uznałam, że powinnam odpuścić sobie studia magisterskie. Miałam wtedy dwa powody: już we wrześniu wiedziałam, że potrzebuje przerwy i miałam ochotę p...